W październiku 2014 r. wygłosiłem wykład inauguracyjny z okazji początku roku akademickiego w Wyższej Szkole Bankowej w Poznaniu. Chciałbym go tutaj przypomnieć – ze względu na aktualność tematyki – szczególnie w kontekście ostatnich wydarzeń w krajowej polityce.
Jak wynika z aktualnych statystyk, Polak choruje, a może raczej przebywa na zwolnieniu lekarskim, średnio 15 dni, natomiast Niemiec lub Francuz ok. 4/5 dni. Co ciekawe, zdarzają się też w naszym kraju cudowne uzdrowienia – jak na przykład w ostatnim czasie wśród polskich policjantów. Po tym, jak 1 stycznia 2014 r. weszło w życie rozporządzenie, przyznające tej grupie mundurowych 80 proc. wynagrodzenia, a nie jak dotychczas 100 proc., zachorowalność zmalała o 32 proc. To jest nieprawdopodobne. Pokazuje to nasze polskie podejście do otaczającej nas rzeczywistości. Zadajmy sobie pytanie dlaczego, dlaczego Polska nam tak pękła? Dlaczego tak się podzieliła?
Dzisiaj, dobrze wiemy, mamy dwie Polski – tych, którzy są zadowoleni i tych, którzy jednak zadowoleni nie są. Sądzę, że powodem takiego stanu rzeczy jest to, że w 1989 roku przeżyliśmy dwie, nakładające się na siebie rewolucje, a nawet dwie i pół rewolucji. Pierwsza z nich to rewolucja polityczna. Nie rozumieliśmy i nadal nie rozumiemy uzyskanej wówczas wolności. Najlepiej widać to przy urnach wyborczych. W Polsce wytworzyła się taka zasada, że Polak idzie do wyborów i nie głosuje na daną partię, tylko tak, jak znacząca część wyborców, głosuje przeciwko komuś. Idzie się z nastawieniem w stylu „ci są złodzieje, ci są tacy a tacy”, w związku z tym będę głosował na kogoś innego. Na szczęście tym, co zapewniło nam sukces jest to, że do wyborów chodzi tylko połowa Polaków. Gdyby do wyborów poszliby wszyscy, to do dzisiaj szukalibyśmy pewnie trzeciej drogi. Do dzisiaj pewnie bylibyśmy między Ukrainą, a innym mało rozwiniętym krajem. Niestety nie umiemy wyciągnąć wniosków z otaczającej nas rzeczywistości. Cały czas liczymy na cud i czekamy, że coś się wydarzy.
Efekty rewolucji ekonomicznej, która się wówczas zdarzyła nazwałem kiedyś „syndromem zwierzęcia wypuszczonego z klatki”. Żyjąc w warunkach gospodarki nakazowej, każdy miał przypisane swoje miejsce. Nie było bezrobocia, zarabialiśmy po 30 dolarów i właściwie nikt nie był stanie nigdzie podskoczyć. Stan po tej rewolucji porównać można do lwa, który już trzecie pokolenie siedzi w zoo, bo jego „rodzice” i „dziadkowie” urodzili się w zoo. Nawet, jak tego lwa wypuścimy z klatki, to on nie nauczy się polować. On po prostu zdechnie z głodu. Nie dziwmy się zatem, że znacząca część naszego społeczeństwa zagubiła się w okresie przemian, bo została od czegoś odcięta, od czegoś odłączona. Pozostała „połowa” rewolucji związana jest z ogromnymi zmianami technologicznymi po 1989 r. To czas rewolucji informatycznej, moment, w którym poprzez procesy globalizacji staliśmy się częścią wielkiego świata. Duża część naszego społeczeństwa nie umiała wówczas obsługiwać komputerów, nie znała języków i w nowych realiach rynkowych miała poczucie odrzucenia. Każdy odrzucony może jednak przyjąć dwie postawy: jeden się zastanowi – ten mądry, co się stało, że jest odrzucony, drugi natomiast obrazi się – zbuduje teorię spisku świata przeciwko jego osobie. Pomyśli: cały czas gdzieś pracowałem, teraz jestem niepotrzebny; przyszedł zachodni kapitał, wykupił Polskę, staliśmy się niewolnikami we własnym kraju. Takie podejście w części naszego społeczeństwa zaistniało. Staliśmy się narodem kibiców, albo tylko kibiców. Choć sam chętnie kibicuje i nie widzę nic złego w kibicowaniu, to musimy przyznać, że umiemy kibicować, natomiast nie umiemy w jakimś sensie pracować. Jesteśmy spragnieni sukcesu, ale nie za bardzo się wysilamy, żeby ten sukces osiągnąć. Wyznajemy taką zasadę, że po prostu wiemy, że nam się nie uda. Nie chcemy spróbować. To tak, jak w tej anegdocie, że Icek modli się w synagodze i mówi „Panie Boże spraw, żebym wygrał na loterii. Pan Bóg mu odpowiada: Icek, daj szansę, kup los”. My tego losu często nie chcemy kupować. Pamiętam też dokładnie słowa mojego ojca, który zawsze mówił mi „Jak spróbujesz to może się udać, choć gwarancji nie mamy. Ale jak nie spróbujesz, to na pewno się nie uda”. I to jest coś, czego nie umiemy zaszczepić w swoich działaniach.
Czytaj cały tekst: Dlaczego w naszym społeczeństwie dominuje malkontenctwo?