Rozkręca się kampania wyborcza i z niepokojem dochodzę do wniosku, że demagogia i populizm zaczynają w naszym kraju odgrywać coraz większą rolę. Boję się, że te tendencje ostatecznie zdewastują nasze państwo. Tu konkretny przykład: dyskutuje się w parlamencie o tzw. ustawie frankowej, która ma spowodować, że banki wezmą na siebie część ciężaru kredytów zaciągniętych we frankach. Zastanówmy się jednak nad tym w sposób spokojny, bardzo racjonalny.

Polaków możemy podzielić na trzy grupy: pierwsza grupa to Ci zamożni, którzy mogą sobie kupić czy wybudować mieszkanie za swoje własne pieniądze, druga grupa to ci, którzy, żeby to mieszkanie kupić czy w inny sposób zaspokoić swoją potrzebę mieszkaniową, muszą wziąć kredyt. Ta grupa dzieli się jeszcze na dwie części – tych, którzy brali kredyt w złotówkach i tych, którzy brali go we frankach. Powiedzmy sobie szczerze – Ci, co brali kredyt we frankach to jednocześnie Ci bardziej wykształceni, bardziej przedsiębiorczy, Ci, którzy doszli do wniosku, że będzie im się to bardziej opłacać. Brali kredyt nie na 18%, tylko na 3%. Takie były niejednokrotnie różnice w oprocentowaniu. Z czasem dopiero te różnice stały się mniejsze. Po zmianie relacji złotówka – frank nagle tzw. „frankowicze” obudzili się z myślą, że korzyści, które uzyskali nie będą już tak duże. Natomiast jest jeszcze trzecia grupa ludzi, których nie stać na mieszkanie i nie stać na wzięcie kredytu. Dlaczego z całego społeczeństwa, w imię jakiegoś populizmu, zaczynamy pomagać tej średnio sytuowanej grupie, a nie pomagamy tym, których w ogóle nie stać na mieszkanie? To jest dla mnie demagogia i totalny populizm. Mam nadzieję, że w tej kadencji parlamentu ta ustawa się rozmyje i nie wejdzie w życie, a co zrobi nowy parlament to się dopiero okaże.

Kolejnym przykładem demagogicznego myślenia jest proste porównywanie się Polaków do Niemców czy Szwajcarów w kwestii zamożności. Uważamy, że nam się należy tak, jak Niemcowi czy Szwajcarowi i nie zastanawiamy się dlaczego Ci ludzie tak dobrze żyją. Nie zastanawiamy się jaką pracą, jak dobrze zorganizowaną pracą oni do tego doszli, ale wołamy powszechnie „my też tak chcemy”. Jest to moim zdaniem żenujące i również świadczy o powszechnej demagogii i populizmie. Przecież przedstawiciele wspomnianych narodów pracowali na ten dobrobyt od paru pokoleń, a my dopiero od 25 lat. Nie chcemy zauważyć, ile się zmieniło przez te 25 lat, zauważamy tylko, ile nas jeszcze dzieli od zamożnych narodów. Wybudowano w Polsce wiele kilometrów dróg, w tym autostrad. Każdy, kto jeździ po Polsce, na pewno to widzi. Samochodów przed transformacją mieliśmy 5 mln, a dziś mamy ich 19 mln. Problemem stał się jednak teraz korek na autostradzie i robimy o to awanturę, a nie pamiętamy, że 25 lat temu wsiadaliśmy przez okno do pociągu, żeby pojechać nad morze. Nie potrafimy się cieszyć tym, co osiągnęliśmy, ale wybrzydzamy i uważamy, że nam się należy.