Kluczowe pytanie na nową kadencję to: jak zracjonalizować to wszystko, co ciągnie nas nadal w dół?, co działa w nieefektywny sposób? Musimy przyjrzeć się temu problemowi bez demagogii i populizmu.

Jedynym dobrze pracującym dzisiaj działem naszej gospodarki jest sektor przedsiębiorczości – to, co jest prywatne – fabryki, sklepy, itd. Ten dział gospodarki wytwarza największą wartość dodaną. Z tych wypracowanych skutecznie środków pokrywać musimy niestety nieudolność całej sfery publicznej – służby zdrowia, sądów, oświaty i innych sektorów. Powinniśmy zadać sobie pytanie: „Ile potrzebujemy łóżek szpitalnych?”, a nie „Ilu lekarzy chce pracować?”, „Ile potrzeba szkół, żeby młodzież dobrze się uczyła?”, a nie „Ilu nauczycieli chce uczyć?”. Chciałbym dostać dane, ilu jest nauczycieli w stosunku do uczniów w Polsce, a ilu w Niemczech, ile jest łóżek czy tomografów w polskich, a ile w i w niemieckich szpitalach. Boję się, że okaże się, że u nas jest ich już więcej. To, co wytworzymy nieprawdopodobnie marnujemy. Poza górnictwem, nie mamy już dzisiaj specjalnie deficytowych działów gospodarki, ale mamy nieprawdopodobnie nieracjonalnie działający sektor publiczny.

Jeżeli nie znajdziemy pomysłu, jak zracjonalizować działanie całej sfery budżetowej, to po prostu będziemy stale krajem narastających niepokoi społecznych. Każda grupa walczy o swoje i uważa, że jej się należy, a gospodarka nie wytworzy tyle, żeby dla wszystkich starczyło.

Wyrazistym przykładem nieracjonalności są niektóre szpitale, w których kryterium efektywności nie stanowią rzeczywiste potrzeby pacjentów, lecz odgórne założenia dotyczące na przykład zakupu wyposażenia. Kupno jednego tomografu, który ostatecznie stoi niewykorzystany, pociąga za sobą konieczność stworzenia 6 dodatkowych etatów, a tym samym podnosi koszty działalności placówki.

Na poziomie każdej polskiej rodziny zachowujemy się stosunkowo racjonalnie, a w skali państwa każda grupa krzyczy, że chce pieniądze dla siebie. Lekarze mówią, że trzeba podnieść składkę na służbę zdrowia, wojsko mówi, że 2 proc. budżetu musi być przeznaczone na armię, kultura, że przynajmniej 1 proc., bo inaczej twórcy giną. Każdy składa życzenia i po podliczeniu wszystkiego wychodzi 180 %. Nie możemy patrzeć takimi kategoriami, że dla Polski jest dobre to, co jest dobre dla mnie albo dla mojej grupy zawodowej. My niestety tak na to patrzymy, że każdy chce załatwić coś dla siebie, zapominając, że załatwiając dla siebie, załatwia kosztem kogoś innego.