Rozmawiamy z Agnieszką Lisek, wiceprzewodniczącą Wielkopolskiego CAiM ds. mediacji o sukcesach projektu oraz wyzwaniach związanych z rozwojem pozasądowych metod rozwiązywania sporów.
Wielkopolskie Centrum Arbitrażu i Mediacji istnieje od dwóch lat. W tym czasie mediatorzy z listy WCAiM przeprowadzili już prawie 500 mediacji.
Co stoi u podstaw takiego sukcesu?
W moim przekonaniu złożyło się na to wiele czynników. Za najważniejszy uznałabym „pracę organiczną”, czyli codzienną pracę mediatorów oraz osób, którym bliska jest idea polubownego rozwiązywania sporów. Kolejny to wspieranie współpracy środowisk i ośrodków mediacyjnych. Zamiast rywalizować tworząc konkurencyjną jednostkę, stworzono platformę wymiany doświadczeń i wiedzy, listę mediatorów oraz infrastrukturę dla mediacji. WCAiM wspiera różne inicjatywy, patronuje im, moderuje. Sądzę, że nastawienie na współpracę w środowisku mediacyjnym skutkuje większym zaufaniem do mediacji, poczuciem bezpieczeństwa uczestników mediacji. Może po prostu dajemy przykład, że porozumienie jest możliwe. Nie bez znaczenia dla wzrostu zainteresowania mediacjami są też zmiany w Kodeksie postępowania cywilnego, które weszły w życie w 2016 r.
Czy tak duża ilość spraw to jednocześnie odzwierciedlenie rosnącej świadomości korzyści wynikających z pozasądowych metod rozwiązywania sporów?
Zapewne też. Według mnie ten aspekt ma jednak charakter wtórny – aby rozważać, czy coś jest korzystniejsze od dostępnej alternatywy, konieczne jest zinternalizowane społecznie zaufanie do mediacji. Mam takie odczucie, że właśnie teraz ten proces zachodzi.
Jakie sprawy najczęściej trafiają do Wielkopolskiego CAiM?
Bardzo różne – różne branże, duża rozpiętość wartości przedmiotu sporu. Zwracają się do nas zarówno mikroprzedsiębiorcy, msp jak i duże firmy. Przy okazji odniosę się do warunków brzegowych mediacji – dobra wola uczestników, równowaga stron, uczestnictwo w mediacji faktycznych decydentów. Z tym niestety bywa różnie, w szczególności, gdy po jednej stronie jest duża firma z rozbudowaną strukturą, a po drugiej mikro lub mały przedsiębiorca. Dla dużej firmy jest to jedna z wielu spraw, często wkalkulowana w strategię i przyjęte ryzyko, a dla małego przedsiębiorcy z reguły „walka o byt”. Po jednej stronie ogromne emocje i zaangażowanie, po drugiej biuro prawne i jeden z szeregowych menedżerów, np. firma ubezpieczeniowa i 3-osobowa firma transportowa.
Jakie aspekty mediacji są najbardziej doceniane przez strony, które się na nią decydują?
Zdecydowanie poufność oraz świadomość, że mediator nie ocenia, nie wskazuje wygranego. Często widzę ogromne zaskoczenie uczestników mediacji, gdy informuję ich, że moją rolą nie jest ocena dowodów, że mediator akceptuje stanowisko każdej strony i żadnej autorytarnie nie przyznaje racji. Po początkowym zaskoczeniu, czasami nawet oporze, informacja ta najczęściej otwiera przestrzeń dla poszukiwania rozwiązania.
Jak zachęciłaby Pani do mediacji przedsiębiorców, którzy nie są jeszcze przekonani co do jej zalet?
Mediacja jest przede wszystkim bezpieczna i zindywidualizowana. Niejednokrotnie widzę zmiany na twarzach uczestników. Przychodzą spięci, gotowi do walki, zdarza się, że po prostu walczą o szacunek dla samych siebie. I właśnie często o ten szacunek chodzi, o godność, dumę, zachowanie twarzy. Poza tym oczywiście wymierne korzyści: czas i pieniądz.